Cześć Mamuśki! U mnie roboty po pachy, ale dobrze sobie radzę. Czasami nawet mówię, że z dwójką jest mi łatwiej, niż z Hanią na początku. Śpię z Lilką (rozwiewam wątpliwości - Lilą, a nie Lilianą) w salonie, dzięki czemu nie muszę za często wstawać, tylko przystawiam do piersi i drzemię dalej. Lilka jest strasznym łakomczuchem, budzi się 4 razy w nocy. Waży już 7,5 kilo. Pediatrzy się z niej śmieją, mówią, że idzie 98 centylem. Nie wiem, jak to możliwe. Hanie z trudem mogłam wykarmić, była chuda jak szczypiorek i wszyscy wymuszali na mnie presję, że powinnam ją dokarmiać. Lila nosi ubrania, które Hania zakładała mając 8 miesięcy, a ma dopiero 3,5. Hania nie jest za bardzo zazdrosna. Denerwuje ją tylko płacz, próbuje go przekrzyczeć, co mnie stresuje i męczy. Ale często sama biegnie dać małej smoczka, pocałować w głowę lub pobujać.
Hania rozwinęła się niesamowicie po narodzeniu siostry. Bardzo dużo gada, dużo naśladuje. Śpiewa piosenki i umie już niektóre wierszyki. Dziś mnie zaskoczyła, bo podczas śniadania zaśpiewała 4 wersy "Wlaz kotek". Śmiać mi się chciało, gdy śpiewała zamiast "i mruga" to "i guga"

Ostatnio do jakiegoś wytatuowanego kolesia w pizzerii powiedziała "cześć kochanie". Mówi już całe zdania, np. mamo daj nocniczek, to Hani muszelki, Lilka nie płacz itp. Niestety dużo krzyczy. Jak coś jej spadnie pod stół, albo nie może czegoś wyjąć to jest wrzask. Uczymy ją mówić, o co chodzi i nareszcie po dwóch tygodniach tłumaczenia zaczęła dawać nam wskazówki, w czym rzecz. Nadal dużo śpi, ma jedną drzemkę ok. 3h i w nocy od 21 do 8. To chyba nagroda za wstawanie przez tyle miesięcy po kilka razy w nocy

Wieczorami, po myciu zębów, całuje wszystkich domowników i kota na dobranoc, a później całuje też zabawki, wiaderko z kasztanami, bujaczek.. Jest urocza.
Ana, ja przeszłam przez kryzys małżeński po urodzeniu Hanki. Po 11 miesiącach wstawania już miałam wszystkiego dosyć, padałam z nóg. I jedno mnie to nauczyło. Czego mąż nie widzi, że robisz, to nie wie, że robisz. Postanowiłam w ciągu dnia zajmować się tylko dziećmi, tzn. bawić się z nimi, ewentualnie pozałatwiać sprawy związane z nimi (zamówić przez internet mleko, kaszę, pieluchy, wstawić pranie ich ubrań). Wszystko inne zostawiałam na wieczór. Jak położyliśmy dzieciaki spać to robiliśmy obiad na kolejne dni, wstawialiśmy nasze pranie, wieszaliśmy, sprzątaliśmy - wszystko razem. Pracuję z mężem w jednej firmie, więc wiem, że on tam się nie przemęcza - są przerwy na kawę, obiad, można siedzieć na fotelu, czasem posiedzieć w necie.. Dlaczego ja mam zasuwać ponad siły, zamiast skupić się na dzieciach. Polecam! Daj mężowi przejrzeć na oczy
